Arcybiskup Flaszka jako wesoły emeryt

Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź nie ma powodów do narzekania. W dniu swoich 75 urodzin, po cichutku przeszedł na emeryturę, ale pozwolono mu pozostać w przepięknej posiadłości na terenie parafii św. Loyoli w Gdańsku-Oruni. To zapewne „nagroda” za liczne skandale z jego udziałem i symbol jego bezkarności.

Trzeba przyznać, że Głódź ma sporo na sumieniu. Roztoczył parasol ochronny nad duchownymi, umoczonymi w skandale obyczajowe. Przenosił ich do innych parafii, ukrywał informacje o nich. Pod jego szczególną opieką znalazł się m. in.  ksiądz Michał L., skazany za gwałt na 17-latce czy też Mirosław Bużan, skazany za molestowanie i częstowanie alkoholem 50 – latkę.

W 2019 roku zarzucono arcybiskupowi, że poniża księży i stosuje wobec nich mobbing. Jak wspominał jeden z księży, „Pomijając cały szereg sytuacji, wymienię znamienną: kilka godzin po śniadaniu, podczas wprowadzenia relikwii św. Jana Pawła II do parafii w Kiezmarku – uroczystości podniosłej (w obecności abpa Lwowa) – arcybiskup podszedł do mnie w zakrystii i nie wiadomo dlaczego skomentował poranny »incydent«, ze źle (jego zdaniem) przyrządzonym jajkiem: »nie potrafią jajka ugotować«… – i tu dodał określenie – »cio…y pie…ne!” Zorientowałem się po kilku dniach, że posługa kapelana nie ma sensu. Poza tym po raz pierwszy usłyszałem, iż mam złożyć przysięgę, że wszystko, co widzę i słyszę wewnątrz rezydencji – nigdy nie wyniosę na zewnątrz”.

Kolejny natomiast, kontakty z arcybiskupem odchorował. Zbadałem, że mam ponad 200 ciśnienia i patrzę w jeden punkt, i że ja się nie nadaję, i nie dam rady, no to wiedziałem, że muszę szukać pomocy. Że wielu ludzi w konfesjonale wysyłałem na terapię i w końcu odważyłem się sam pójść na terapię. Na pewno w tym kryzysie miałem myśli samobójcze”.

Głódź upokarzał księży publicznie, m. in. za przekazywanie mu zbyt niskich kwot za bierzmowanie, potrafił też zażądać pieniędzy za stanowiska.

O problemach alkoholowych hierarchy też było głośno. Jeden z księży opowiedział dziennikarce „Wprost”, jak to Głódź budził swego kapelana „w nocy, pijany, i kazał grać na akordeonie do tańca. Podczas pijackich biesiad wysyłał go do miasta na poszukiwania odpowiedniego gatunku kiełbasy, kazał nalewać alkohol, krzycząc: Co ty, k…, nawet nalać nie potrafisz! Rano na kacu wzywał go, żądając ‚actimelka’ i krzycząc: Bądź moim actimelkiem”.

Mimo skarg, przez lata Watykan milczał, dając tym swoje przyzwolenie na takie zachowanie arcybiskupa.

Teraz arcybiskup Głódź ma wszelkie powody, by radośnie sobie podśpiewywać pod nosem, że „wesołe jest życie emeryta”. Jesień swojego życia będzie spędzał w pięknym otoczeniu, bez zmartwień o kasę. Będzie zapewne wciąż brylował na spotkaniach ze swoimi ulubieńcami czyli PiS-em, prezentował się publicznie jako ta nieskalana postać polskiego Kościoła, a kiedyś ktoś mu może pomnik postawi…. bo zasłużył na to?

Dodaj komentarz