Populistyczne gruszki na wierzbie

Kapitalny tekst Konstantego Geberta o politycznych gruszkach na wierzbie, które oferują m.in. w Polsce pisowscy populiści.

Johnson sprzedał Brytyjczykom gruszki na wierzbie, wbrew twierdzeniom botaników, że to niemożliwe, ale zgodnie z oczekiwaniami tych, którzy pod wierzbą mieszkają. Ponieważ gruszek nie będzie, populiści będą w końcu oddawać władzę – ale najpierw dojdzie do dotkliwego kryzysu gruszkowego. O źródłach populizmu i wpływie internetu – pisze Konstanty Gebert

Najważniejsze wydarzenie roku 2020 już się dokonało. Wyborcze zwycięstwo konserwatystów Borisa Johnsona w Wielkiej Brytanii nie tylko ostatecznie zagwarantowało Brexit, ale też potwierdziło zasadność politycznej strategii opartej na przeświadczeniu, że darmowe posiłki są jak najbardziej możliwe.

Zasada there ain’t no such a thing as a free lunch, czyli z grubsza: za wszystko trzeba płacić, przyświecała konserwatystom na całym świecie od końca II wojny światowej. Nie można więc równocześnie zwiększać wydatki i obniżać podatki, gwałcić prawa mniejszości i wzmacniać demokrację, czy pomiatać sojusznikami i liczyć na ich poparcie.

(…)

Nie inaczej postępował Trofim Denisowicz Łysenko, który twierdził, że cechy nabyte się dziedziczą, a więc jeśli wierzbie zaszczepić pęd gruszy, ta będzie odtąd gruszki wydawać. To, że nigdy takiego zjawiska nie zaobserwowano, było bez znaczenia, bo Łysence udało się przekonać do swojej tezy jedynego człowieka, którego opinia się w ZSRS liczyła – Stalina. Za wyrażania poglądów z nią sprzecznych radzieccy uczeni lądowali w gułagu.

Współcześni populiści już tak dobrze nie mają. Muszą przekonać wyborczo znaczącą część opinii publicznej, i systematyczny brak gruszek jednak jakoś wytłumaczyć. Niektórzy mogą mieć pokusę sięgnięcia do podobnych do stalinowskich metod perswazji, ale bez pełnego opanowania państwa nie jest to możliwe.

Tekst Geberta czytaj tutaj >>>

>>>

Kmicic z chesterfieldem

Andrzej Stankiewicz szereguje skandale z ubiegłego roku. Wybrał 10 najbardziej spektakularnych. Można je wszystkie nazwać pisowsko-katolskimi

Film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” powinien być szokiem dla polskich biskupów. Ale dziś, kilka miesięcy po emisji, Episkopat zachowuje się, jakby nic się nie stało. To kolejny dowód na to, że biskupi nie zamierzają na poważnie wziąć się za rozliczenie pedofilów we własnych szeregach. Mogą sobie na to pozwolić, bo w podzielonym politycznie — i w dużej mierze — światopoglądowo społeczeństwie, wiele ujdzie im na sucho. Zwłaszcza, że wśród najbardziej bezkrytycznych wiernych potrafili wywołać wrażenie, że ujawnianie pedofilskich skandali to walka nie tylko nawet z Kościołem, co z samym Chrystusem. Wcześniej w ten sam sposób hierarchowie rozegrali kłopoty lustracyjne w swych szeregach.

Faktem jest także i to, że Episkopat jest podzielony. Są hierarchowie bagatelizujący skandale seksualne, jak abp Marek Jędraszewski, czy abp Sławoj Leszek Głódź. Są też tacy duchowni jak prymas Wojciech…

View original post 1 576 słów więcej

 

Dodaj komentarz