Folwarczna demokracja, Tuleya, Trzaskowski i koronawirus, który nie popuszcza

Demokracja nie ma w Polsce pancerza państwa prawa wobec nieuchronnie jej grożącej tyranii – pisze prof. Ewa Łętowska. – Demoralizację paternalistyczną odziedziczyliśmy po PRL, zapatrzyliśmy się bezkrytycznie w demokrację liberalną, wisi nad nami nacjonalistyczny mit-fantom.

Demoralizację paternalistyczną odziedziczyliśmy po realnym socjalizmie. Ale czynnikiem historycznym, sprzyjającym bierności społeczeństwa, jest też trwałość zakorzenionego mitu-fantomu mesjanistycznej idei.

Eksponując kult cierpienia i sakralizację ofiary, służyła w momencie swego powstania moralnemu wywyższeniu narodu jako realizatora szczególnej misji zbawczej. Ten stereotyp to niebezpieczny składnik świadomości narodowej.

Wedle niego, sama Opatrzność miała czynić z Polaków wybrane narzędzie do walki ze złem historycznym. To polepszało samopoczucie, gdy w XIX w. Polska była pozbawiona niepodległości. Zarazem jednak demobilizowało i rozbrajało.

Nie bowiem własne, przyziemne wysiłki i praca nad sobą, lecz zewnętrzna, nadprzyrodzona Opatrzność miały być czynnikiem sprawczym, decydującym o pozycji wśród innych państw. Co gorzej, zaowocowało nieuzasadnionym poczuciem moralnej wyższości, towarzyszącym podziałom w naszym życiu społecznym. „W chwilach wzmożenia polskie życie polityczne wchodzi w sarmacki kostium” – trafnie zauważa Andrzej Leder.

Może wiec, poszukując określenia naszej ułomnej demokracji, zwrócić się ku narodowej tradycji i zacząć mówić o demokracji folwarcznej, mając na uwadze sposób traktowania (się) jej aktorów?

Cały esej prof. Ewy Łętowskiej >>>

Więcej o Igorze Tulei >>>

Więcej o tym, co wynika z sondażów >>>

Ludzie sami do nas podchodzą i pytają, gdzie mogą się podpisać. To jest chęć wzajemnej pomocy. Nie damy się obrażać, poniżać i dzielić – mówił podczas wizyty w Kielcach kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Rafał Trzaskowski. Podziękował też partii rządzącej za mobilizację jego wyborców w ostatnich dniach.

Więcej o kampanii Trzaskowskiego >>>

Prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej ocenił zniesienie epidemicznych ograniczeń jako „nie tylko niezrozumiałe, ale i nieodpowiedzialne”. – To może doprowadzić do tego, że ten szczyt zachorowań mamy ciągle przed sobą – stwierdził.

30 maja rozpoczął się w Polsce czwarty etap łagodzenia obostrzeń – od tego dnia zasłanianie twarzy i nosa nie jest już wymagane pod gołym niebem oraz w miejscach, w których można zachować 2 metry dystansu od innych osób; zniesiony zostaje limit osób, które mogą jednocześnie przebywać w sklepach i kościołach. Z kolei od 6 czerwca w Polsce mogą być otwierane kina, teatry, siłownie i baseny. Można też organizować wesela do 150 osób.

Tymczasem w sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało w sobotę o potwierdzeniu 576 nowych zakażeń koronawirusem. To największy dobowy przyrost od początku epidemii, choć resort zaznaczał w komunikatach, że większość przypadków (346) dotyczyło osób z Kopalni Węgla Kamiennego Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. Choć raz, 12 maja, informowano o aż 595 nowych przypadkach, to dzień później Ministerstwo sprostowało tę informację, „w związku z przekazanym przez WSSE Katowice raportem dotyczącym 39 błędnie zaraportowanych przypadków”.

– Przebieg epidemii w naszym kraju w postaci bardzo wysokiej dziennej zachorowalności, ale w postaci prostej, był niebezpieczny, bo świadczy o tym, że chyba źle sobie radzimy w walce z epidemią. Nie widać żadnych zmian, by zmniejszała się liczba zachorowań dziennych, a wręcz odwrotnie – komentował w TVN24 prof. Andrzej Matyja.

Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej ocenił, że „zniesienie restrykcji jest nie tylko niezrozumiałe, ale i nieodpowiedzialne”. – To może doprowadzić do tego, że ten szczyt zachorowań mamy ciągle przed sobą – dodał.

– Nie jestem wróżbitą, ale może być tak, że z opóźnieniem, ale jednak, doprowadzimy do sytuacji włoskiej czy hiszpańskiej – zauważył lekarz. – Takie rozluźnienia, wesela i zbiorowe spotkania, są dla mnie nieodpowiedzialne, dlatego, że niezależnie od zaleceń trzeba apelować do społeczeństwa: bądźmy odpowiedzialni, bo odpowiedzialność nas wszystkich może doprowadzić do tego, że wreszcie dojdzie do spadku zachorowań dziennych. Czasami kubeł zimnej wody jest potrzebny, lepiej szybciej niż później – mówił prezes NRL.

Prof. Matyja apelował też o przestrzeganie zasad dystansu społecznego na spotkaniach wyborczych. – Obawiam się, że szczyt epidemii może nastąpić tuż przed albo w dniu wyborów, bo taki jest okres pojawiania się objawów koronawirusa – podkreślił.

Ministerstwo Zdrowia informuje o nowych 312 potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem w Polsce. Najwięcej odnotowano ich w województwie łódzkim – 119. Ognisko wykryto tam w dużym zakładzie produkującym lody i mrożonki.

Witold Głowacki z „Polska. The Times” pisze:

Dodaj komentarz